Matka Boska Punkowska, Patyczak, szablon i historia

 

Najpierw była przyjaźń. Potem zdjęcie. Mur. I przez wiele lat nic… W zeszłym roku ukazał się album. Potem był plakat. I tak oto trafiłam na okładkę;-)))))

Zima 89/90. Jestem w maturalnej klasie. Noszę dredy, chodzę na koncerty i demonstracje pacyfistyczne. Mam przyjaciółkę Paulinę, która rodzi dziewczynkę. To chyba pierwsze dziecko, które biorę na ręce. Marianna ma może miesiąc.

 

 

Zdjęcie wpada do rąk Patyczaka, studenta socjologii, który wycina szablony. W ten sposób  trafiamy z Marianną  na mur przy ulicy Paderewskiego. Jesteśmy tam dość długo- może rok, może parę lat- kto wie, czy czyścicielom ścian nie wahała się ręka przed wizerunkiem przypominającym madonnę z dzieciątkiem?

 

 

Mija 20 lat. Marianna to teraz pani Marianna. IPN chce wydać album poświęcony polskiemu graffiti.  Jego współautorem jest Grzegorz Kmita czyli Patyczak.

 

 

 

Wśród setek prac jest także i ta. A potem z albumu zostaje wybrana na plakat, okładkę programu i inne materiały organizowanej przez IPN konferencji historyków „Kobiety na zakręcie 1939-89″. I teraz już mogę powiedzieć, machając łapką gdzieś do Dublina, bo tam dziś mieszka Marianna: Hej kochana, bardzo miło mieć swoją pierwszą okładkę, nie sądzisz?

 

 

Epilog tej historii leży u mnie na półce. To zamówionych u Patyczaka przez mojego ukochanego 21 numerowanych, limitowanych odbitek szablonu. Dostałam na urodziny.

 

 

Grzegorz Kmita, Patyczak :

„Tak już mam, że jak coś robię, to się w to wkręcam na maxa. Nie inaczej było z wycinaniem szablonów i odbijaniem ich na ścianach. Proste, jednokolorowe szablony szybko mi się znudziły – zacząłem eksperymentować z szablonami tworzonymi na podstawie fotografii. Odbijane na murach portrety o wyrazistym, kontrastowym światłocieniu były bardzo plastyczne, robiły wspaniałe wrażenie głębi i przestrzeni. Kiedy w moje ręce wpadło zdjęcie Kaliny z dzieckiem na ręku, postanowiłem pójść o krok dalej i poeksperymentować z kolorem. A raczej od razu z siedmioma.

 

Odbijanie tego obrazka na mieście to była niezła ekwilibrystyka. Ciemna brama pod osłoną nocy. Siedem szablonów – po jednym na każdy kolor. Siedem słoików z farbą akrylową i siedem wałków z gąbki; bo zawsze malowałem wałkiem, nigdy sprayem. Wyskok na ulicę, odbicie jednego koloru, potem chwila przerwy, by farba wyschła przed nałożeniem kolejnego koloru – i tak siedem razy. Dlatego odbitek pojawiło się na mieście zaledwie kilka, za to przetrwały wiele lat – znikły dopiero, kiedy odnawiano całe elewacje kamienic.

Robiąc graffiti, nigdy nie miałem jakichś specjalnie artystycznych zapędów. Był to wówczas dla mnie po prostu eksperyment z szablonem w kolorze. Najwyraźniej jednak musiało być w nim tak zwane „coś”. Tylko co? Skojarzenie z Matką Boską z dzieciątkiem – zupełnie, swoją drogą, mimowolne i niezamierzone? A może specyficzny spokój i ciepło, jakie emanowały z tego obrazka, tak odmiennego od ekspresyjnego stylu innych szablonów i od krzykliwych politycznych haseł?…

Kiedy umieszczałem go jako ilustrację w albumie „Graffiti w PRL”, nie spodziewałem się, że po ponad 20 latach rozpocznie drugie życie. Ale o tym – w opowieści Kaliny, „Matki Boskiej Punkowskiej”. ”

 

Info: Album do kupienia u samego autora z autografem

https://www.facebook.com/media/set/?set=a.496555730380384.1073741826.100000778853493

 

zdjęcie z książki. Autor Patyczak .

 

 

Patyczak w Radio Merkury opowiada o graffiti. część 1

Patyczak w Radio Merkury o graffiti część 2

 

 

 

Related Posts

e-mail

drukarnia@polewski.pl

 
 

telefon & mobile phone

+48 604 090 662