Jak zdradziłem PO z SAS.

 

Klubokawiarnia Towarzyska (1). Neon i piękna typografia. Zatrzymuję rower w biegu. Wchodzę.

„Cześć Jacek” – rzuca się na mnie od drzwi.
Piękna barmanka. Duże warszawskie okulary, jeszcze większe oczy. Stoliczny uśmiech i 20 lat mniej od mnie. Przynajmniej.

 

 

Kto to ? Nie kojarzę – szukam w głowie. Zawiecha. Nic. Szybkość reakcji jest fundamentalna w stolicy. Wiek podpowiada – poczekaj, niech wybrzmi.

Nie odpuszcza. „To ja, znajoma z fejsa”. Potrzebuję sekundy. (…). Już wiem.

Siadam, zbieram myśli. Dopiero przyjechałem, jestem niecałą godzinę w Wawie, na jakieś Kępie, a mi się tylko neon spodobał. W Moleskine prusacki plan podglądania architektury „Źle urodzonych”(2), przewietrzenia sobie głowy, wizyty na wystawach i rautach, z planem B smakowania życia w stolicy. A tu od razu „Cześć Jacek”. No nic. Trzeba otworzyć konserwatywną duszę Poznaniaka … i polecieć po warszawsku. Bez trzymanki.

Podaje mi herbatę i książkę SAS (3). „Zainteresuję Cię” – mówi.

Ma rację. Z książką pod pachą, na prawie 3 dni wsiąkam w Saską Kępe. Ze wzajemnością, jak się okaże.

Motyl. Wieczór. Wychodzę. Plan B w realizacji, na rowerze. Architektura musi poczekać.

 

 

 

Kępa (4) to wyspa miłych ludzi, piesków na rękach, Gwiazdek i gwiazdeczek, dziwacznych sklepów, tuż nad Wisłą, po „jasnej” stronie mocy. „Tam jest Babilon, a Tutaj Życie” – powtarzają jak mantrę sasko-kępianie.

Dużo zieleni, niska zabudowa, dużo kwiatów i uśmiechów. Urbanistycznie przyjazna z układem ulic z lat 20-tych XX wieku. Przyłączona do Warszawy w 1916 roku. Od XVII wieku , teren zasiedlony przez holenderskich osadników i systematycznie osuszany. Tyle historii.

Poranek zaczynam śniadaniem, na słodko, po francusku , na francuskiej w Rue de Paris (5). Od rana w kawiarniach tłok , jakby śniadania jadało się tylko poza domem. Zaczepka miłej poznanianki osładza mi dodatkowo sernik z brzoskwinią. Czas na SAS.

 

Zaczynam od Obrońców. Przykład art deco na Saskiej. Nie powala.

 

 

 

Od SASa do lasa. Pierwsza myśl … druga „pochylmy się” .

 

 

 

Zarośnięte cacko. Piękna oranżeria i dziki ogród. Idealne miejsce dla motyli. Rozglądam się i przeskakuję przez ogrodzenie.  Obchodzę budynek wokół. Pustostan, bez gospodarza, marnuję się, brak śladów życia. – myślę po poznańsku.

Pojawia się postać w oknie, jak zjawa. Wydaję się istotą o ludzkich kształtach. Wydaję się.

Dygam grzecznie, trochę do siebie „Dzień Dobry”.

Wewnętrzne okiennice szybko zamykają się. Brak odpowiedzi. Uciekam ….

 

 

 

Katowicka 7a. Klatka schodowa z lanego betonu ze śladami kul.

 

 

 

Dalej na Katowickiej pod numerem 8a Kamienica Toeplitza. Tutaj na chwilę się zatrzymuje i przyglądam. Właściwie nic nie widać, bo cała kamienica zasłonięta rusztowaniem i siatką. Jest jednak Murarz z fajką i jego pomocnik. Zapalam Camela i zagaduję.

„Dzień Dobry.  … te tynki kładziecie według starej szkoły ? Szprycę widzę …” – uśmiecham się pokazując braki w uzębieniu. Pierwsze wrażenie jest najważniejsze i chyba lody zostały przełamane.

„Panie … jakbyśmy każdemu opowiadali za darmo , to byśmy na chleb nie zarobili. Tutej każdego dnia ktoś się pyta” – po robociarku , ze wschodnim akcentem, z góry. Najwyraźniej „zapojechanie” się ubrałem i musiał wyczuć turystę do skrojenia.

„Ja jestem z Poznania. Serce mi krwawi jak mam wydać złotówkę. Tak za nic” – wymiękł, najwyraźniej to go przekonało i pozwolił mi obejrzeć wszystko. Prawie. Na dach nie pozwolił wejść , a chciałem polatać …

 

 

 

Koniec z architekturą. Foto Zwycięzców 25.

 

 

 

Czas na jedzenie, relaks i patrzenie. Na Kępie nie wolno się śpieszyć. To w złym tonie, to w złym guście.

Przykucam na rogu, w ręku Jameson z lodem, twarz ogorzała od słońca i wiatru. Motyl przeleciał gdzieś nad głową.

Wieczorem plan B. Jutro jest kolejny dzień.

 

 

 

Dzień zaczynam klasycznie. Od śniadania w F30 (6). Słońce świeci, dziewczyna się uśmiecha, herbata się nasłonecznia, a kontem oka zaczynam wsiąkać w SAS. Po drugiej stronie , Francuska 28 z pięknym budynkiem wielorodzinnym z 1937 , wielkim  i wspólnotowy tarasem rekreacyjnym. Czas ruszyć. Podążam za kolorowym motylem.

Szkoła im. Prusa. Przypominający wielki ceglasty obrus. Korytarz dobrze doświetlony. Fajna buda z czasów głębokiego stalinizmu (1941-51). Syrenka wabi na elewacji.

 

 

 

Mój ulubiony budynek. Willa Łepkowskich na Francuskiej 2, styl corbusierowski.

Spotykam się z nim na deser, taka wisienka w likierze na torcie. Piękny Paź Królowej:

 

„Spojrzenie. Wzdycham, oczy się szklą, a w brzuchu coś trzepocze.

Skradam się powoli, jak Wilk. Z każdej strony obserwuję. I nic.

Ogrodzony, niedostępny,  nie przepuszczający spojrzeń. Dalej nic.

Broni się, i unika wymiany spojrzeń. Chodzę wokół, wącham, nozdrza w pełnej gotowości. Polowanie. Nic.

Jak to nic. To nie po mojemu – myślę.  Nigdy się nie podaje, jak chcę. Jak bardzo.

Męska decyzja. Szybki ruch, podciągniecie, bez pytania, na bezczela, bez kompleksów, konkretnie  i bez moralniaka. Dwa ruchy i jest dobrze, Mam to …. obraz i myśli w sercu . Stało się.

Odpadam. Motyle wszędzie …. słoneczne odprężenie. Jest bardzo dobrze” (7)

 

 

 

POwoli wracam. Kępę zdradzam z Ochotą tylko na jedną noc – to się nie liczy – i wyjeżdżam.  POciąg wiezie mnie na zachód, do POprus. Za Koninem już tęsknie. Chyba się zako***łem.

 

Puenta:  1.12.2013 przeprowadzam się z PO i zamieszkuję tuż obok, po sąsiedzku. „Motyle w brzuchu” już się cieszą …

 

 

(1) Klubokawiarnia Towarzyska na fejsie

(2) Filip Springer. Źle urodzone. Reportaże o architekturze PRL-u. Wydawnictwo Karakter 2012. Nie chcę się rozpisywać o te książce, gdyż w planach są podróże po opisywanych tam miejscach. Zapewne wówczas powstanie tekst do blogu drukarskiego.

(3) SAS. Ilustrowany atlas architektury Saskiej Kępy. Pięknie wydana przez Centrum Architektury. Oprawa twarda w szare płótno introligatorskie, z tłoczeniem oraz nadrukiem sitodrukiem. Druk w środku jednym Pantonem w okolicach ReflexBlue, na kremowym papierze okolo 170 gr (chyba jaki Munken papier). Irytowała mnie lekko tylko mała czcionka przy opisach obiektów. Może jeszcze za mało „światła” między kolumnami polskim i angielskim tekstem.

(4) Kępa mówią starokępinie, a Saska tzw. nowi, słoiki, przyjezdni. Dostałem po nosie na fejsie Saska Kępa z Pasją i się szybko uczę.

(5) Rue de Paris. Tuż obok Osieckiej, a właściwie razem z nią. Miło, szybko i słodko. Od rana komplet. Polecam.

(6) Francuska 30. Jeszcze niedawno można było usiąść pod parasolkami, zjeść dobre ciacho  i dripa. I patrzyć.

(7) Wycieczka (4-7.10.2013) na słonecznej Saskiej Kępie zaintrygowała mnie. Postanowiłem dać ogłoszenie na fesje i zamieszkać na SAS. Udało się. Szalone. Będzie dobrze.

ps. Opisałem tutaj połowę miejsc w których byłem, a nie widziałem jeszcze przynajmniej połowy. Mam czas.

Related Posts

e-mail

drukarnia@polewski.pl

 
 

telefon & mobile phone

+48 604 090 662